środa, 25 kwietnia 2012

Spontaniczne Ryżotto

Siedzę u ziomków, jest po północy, do pracy na rano. Mógłbym sięgnąć po asa w rękawie i powiedzieć "idę do siebie, nagotować pyrów na roboty", ale miło się siedzi, poziom rozmowy odpowiednio niski, wybieram plan B.
Nalewam wody do garnka (siedzimy oczywiście w kuchni) i proszę gospodarzy o woreczek ryżu. Wstawiam ryż, akurat mają brązowy w co nie mogę uwierzyć, przykrywam garnek, czekam, wyciągam z wrzątku worek (ryżu, świntuchy) i czekam aż ostygnie do 45-50 stopni Celsjusza. Wtedy zawijam go w foliówkę, najlepiej Piotr & Paweł, i wsadzam na dno plecaka. Jutro, w drodze do pracy kupię np. puszkę bobu Kwidzyń albo inne rarytasy, które wymieszam z BRĄZOWYM ryżem. Przy odrobinie szczęścia M. będzie miał keczup. Będzie pysznie!

Zdjęcia nie będzie. Każdy potrafi sobie wyobrazić woreczek ryżu w foliówce. Widok jak widok.

piątek, 20 kwietnia 2012

Kartoflany zagajnik vol. 1

Daliśmy Wam odpocząć z przepisami, bo co za dużo, to nie zostawiajcie na jutro jak dobre, bo Wam jeszcze zjedzą inni. Dziś otrzymujecie to, na co czekało wielu, nie śpiąc po nocach, nękając nas, nagabując, a nawet próbując siłą zmusić nas do napisania tego posta. Przetrzymaliśmy również niejeden atak Anonymousów, starających się umieścić nowy wpis na blogu, w którym zaprosiliby Was na uroczą przechadzkę do rajskiego Kartoflanego Zagajnika (Pyrowego Sadu, Ziemniaczanego Gaju etc.). To dziś! Niejako na rozgrzewkę serwujemy dziś pierwszy przepis bazujący na tym najbardziej polskim warzywie ze wszystkich polskich warzyw, reprezentancie wielkopolski, w lewym narożniku:

 W dzisiejszym poście nie można również nie wspomnieć o bezcennym wkładzie naszej koleżanki po fachu, z ogromnym doświadczeniem, której nazwa bloga mówi sama za siebie, która zdążyła zyskać już III rzeszę fanów na calym świecie:


czyli.. pornhub i love tofu ! dzięki, dzięki, Ciebie też kochamy!

Przygotowujemy ziemniaki z cebulą, czyli łatwa i smaczna potrawa w 10 krokach.
co potrzebne?
  • no ziemniaki
  • no i cebula 
  • przyprawy wg własnego uznania (my zastosowaliśmy sól ziołową)
co robimy i jak robimy?

  • step one: obieramy ziemniaczki.
  • step two: myjemy ziemniaczki.
  • step three: wrzucamy ziemniaczki do gotowania w garnuszku.
  • step four: obieramy cebulkę (I LOVE TOFU !).
  • step five: kroimy cebulkę (I LOVE TOFU !).
  • step sixsixsix: pokrojoną cebulkę wrzucamy na patelnię z olejem. możemy przyprawić przyprawami (i pomieszać mieszadełkiem). smażymy do zarumienienia się bądź własnego uznania.
  • step seven: gotujące ziemniaczki się solimy (wcześniejsze dodanie soli tylko spowolni proces gotowania - za radą koleżanki po fachu!).
  • step eight: gdy ziemniaczki się zrobią wystarczająco miękkie (wg własnego uznania rzecz jasna), odcedzamy ziemniaczki.
  • step nine: mieszamy odcedzone ziemniaczki z usmażoną cebulką. przyprawiamy co dla smaku -  np. wyżej wspomnianą solą ziołową czy też szeroko komentowanym czosnkiem staropolskim - i nakładamy lub też żremy prosto z gara.
  • step ten: po jedzeniu lajkujemy fan page SMAK I WYGODA na fejsbuce -> link. jak chcemy zrzucić kalorie (sory, że nie ma rozpiski wartości odżywczych, a było obiecane - jeszcze się poprawimy, nie opuszczajcie nas!), możemy pozmywać albo iść na rower, pobiegać i/lub chociaż na piwo, bo jest taka ładna pogoda.
finisz (na focie propozycja podania: z herbatami, widelcami, świeczkami, komiksami autorstwa tego pana: fixedink oraz suróweczką):


a już wkrótce pojawi się oczekiwana relacja z ostatniego pyralanczu, organizowanego przez Vegan Hooligan Crew. oczekujcie też kolejnych przepisów z Ziemnaczanej Valhalli, bo to jeszcze nie koniec (zresztą jak tytuł posta wskazuje). tak, tak, żyjcie w niepewności.. pozdro!

środa, 11 kwietnia 2012

Złota Dziesiątka


Dzisiaj coś bardziej lifestyle'owego, bo podobno tego brakowało na stronie. Taki mały kuchenny dekalog, dla wszystkich, którzy narzekają, że weganizm jest trudny. Nie jest. Dla mnie jest już tak prosty, że poważnie rozważam witarianizm albo chociaż fruktarianizm.

  1. Jeden garnek - 99% smacznych potraw da się przyrządzić w max. jednym garnku
  2. Jeden talerz - jeśli jesz z kimś, kto nie wzbudza wątpliwości zdrowotynych, to ładujcie całość na jeden talerz i wiosłujcie z dwóch stron. Później dokładka
  3. Jedz łyżką - nabiera więcej niż widelec, mniej kapie niż z widelca
  4. Zasada Złoty Dubel - gdy przepis mówi, np. puszka groszku, cebula, marchewka, to ładuj dwie puszki, dwie cebule i dwie marchewki, a najlepiej jeszcze coś. Nadmiar do lodówki na jutro/pojutrze/następną środę
  5. Nie pij ekspresso i szotów 25ml - są filiżanki i kieliszki 50ml, ew. literatki
  6. Nie przejmuj się, że składniki nie będą do siebie pasować - jeśli są dobre, to danie będzie dobre
  7. Krój na grubo - szybciej i zdrowiej
  8. Nie strugaj ziemniaków* - szkoda sensu, zresztą skórka ma witaminy
  9. Nie strugaj marchewki* - patrz wyzej
  10. Jedz u (nie)znajomych - szybciej, taniej, ubrudzisz mniej garnków. Żeby nie wyjść na łajzę, przyjdź z kilkoma Żubrami (butelka) i/lub zaoferuj, że pozmywasz

______
* wyjątek stanowią zdobyczne warzywa, które mają różnego rodzaju naloty itd., MOŻNA ostrugać

wtorek, 10 kwietnia 2012

Reklama (Vegan Hooligan Crew nam za nią płaci - serio)

Wiemy, że z trzęsącymi się nogami czekacie na nowy przepis. Niestety autorzy bloga są samotnymi wegan-tatami z co najmniej trójką dzieci na łeb, więc ciężko znaleźć czas na tworzenie nowych przepisów. Mogę uchylić rąbka tajemnicy, że następny post będzie tzw. bombą witaminową, żeby uzupełnić braki po chlebie z ketchupem.

Wasze komentarze są wspaniałe! Ciocia z Chicago, Sebastian z Niemiec itd.
 Nie ustawajcie w suszeniu!

Tym postem pragniemy zaproponować pomysł na niedzielny obiad. Co prawda nie jest najtańszy ale nie musicie robić absolutnie nic w ramach przygotowań. Bierzecie talerz i widel i pędzicie do poznańskiej Meskaliny na Starym Rynku (nawet nie wiem czy to sie tak nazywa). Rzucacie piętnastaka i żrycie w opór na miejscu dostając jedzenie pod pysk. Leniwie as fuck! Tylko nie robić wiochy i nie zabierać do domu. Na domowe żarcie znajdziecie przepis u nas!

Nie zapomnijcie o nas wspomnieć znajomym na tej jakże zacnej imprezie.

Więcej info może przyswoić na ukochanym forum plotkarskim:

http://forum.hard-core.pl/viewtopic.php?f=4&t=48942





piątek, 6 kwietnia 2012

Coś na fali czyli Sojowy jeż!

Na sam pierw ogłoszenie organizacyjno-dziękczynne. Od założenia bloga czyli wczorajszego poranka zarejestrowano ponad 300 wejść na bloga! (szyderców uprzedzam, że wejścia administratorów nie są uwzględniane przez licznik). Dziękujemy za takie zainteresowanie! Umacniamy się w wierze, że jest nas więcej. Ludzi, którzy cenią sobie prawa istot żywych jak i trochę lenistwa w kuchni! Dzielcie się linkiem naszego bloga ze znajomymi! I przypominam: jeżeli tylko chcecie dzielcie się z nami swoimi przepisami! Dodajcie zdjęcia a Wasz post bankowo wyskoczy na głównej. NO GODS NO MASTERS NO ADMINISTRATORS!

Dziś zaprezentuje mój cover najpopularniejszej aktualnie potrawy w Polsce czyli Mięsnego Jeża. Po za ogromną beką na pewno każdy z nas zaliczył małe zniesmaczenie oglądając popularny filmik z Pamiętników z Wakacji. Kiedy w sercu obok lenistwa wyryte masz vegan kombinujesz jak zrobić swoją wersję tego dania.
 Po zrobieniu sojowego jeża doszedłem do wniosku, że jest to danie idealne. Sojowy jeż może być miłą i wesołą niespodzianką przy porannym śniadaniu do łóżka dla Waszego partnera/ki! Sojowy jeż rozkręci każdą imprezę a mięsożercy wybałuszą oczy ze zdumienia i zaplują się śliną oraz jadem nienawiści. Sojowy jeż to wspaniała alternatywa dla katoli! Dziś przeżywamy w kościele katolickim wielki piątek. Każdy wąs chciałby opyndzlować jakieś pęto kiełby ale nie wypada!

Koniec gadania ruszamy do gotowania!

Oto mój cover mięsnego jeża (oczywiście MINIMAL REMIX) jeżeli macie inne pomysły podzielcie się nimi z nami!

Składniki:

-pasztet sojowy (jak zwykle w naszych przepisach istna dowolność pomidorowy, pieczarkowy [takiego ja użyłem] myślę, że nawet mielonka sojowa albo paprykarz zrobiłyby robotę!)

-około 20 wykałaczek

-nutka artystycznej duszy


Nożykiem odseparowujemy pasztet od ścianki opakowania i wykładamy go na talerz. Bierzemy wykałaczki i nie mogąc wyprzeć jakże naturalnego dla nas zmysłu łowieckiego wbijamy je krzycząc: Giń śmieciu! Ty lasowy urwipołciu!


To nie jest proste danie! Wszakże to Sojowy Jeż nadziewany pieczarkami!

Danie gotowe! Enjoy!

 


czwartek, 5 kwietnia 2012

Weganska wiosna, czyli keczup na chlebie

Każdy dzień wyznacza nam nowe szlaki. często mam wrażenie jakbym bym tylko małą żółtą kulką z losowania totolotka. nie mam pojęcia, co mną pokierowao, by po wczorajszym rowerowym dniu, znów siąść do roweru. pełen zapału, wyczyściłem cały napęd, ujebaem sie przy tym cały na cacy. oczywiscie w kluczowym momencie pompowania żywotu dokonała dętka, która wybuchła. rower jednak stoi na kołach, chyba pojezdzi trochę póki znowu nie zrobi jakiegoś numeru. moim powołaniem jest chyba w takim razie kuchnia, nie przedpokój, a że zgłodnialem w międzyczasie, więc pokażę wam dziś kolejny przepis! idealny na drugi wpis na naszym blogu, bo jest mniej wymagający od pierwszego, czyli powinien przyciągnąć nowych fanów! co prawda, bez alkodeseru na końcu, ale piwko możecie i tak ojebać jakieś po drodze.

aby przygotować pyszne danie, przyszykujcie:

1. chleb!
    - polecam: biały krojony, ale może być jakikolwiek inny.
    - nie polecam: z pleśnią.
2. keczup (ketchup)!
    - łagodny, pikantny, do pizzy, do grilla, cygański, do frytek, kielecki, wrocławski, kotliński, heinza, w słoiku, puszce, butelce, pudełku (?) - słowem: jaki tylko zechcecie.

Po wyjęciu kromki (opcjonalnie: skrojeniu, ale z góry zaznaczam, że jeśli sam kroisz chleb, to ten blog nie jest dla Ciebie), wyciśnij/rozsmaruj/rozłóż (?) keczup (ketchup) na jednej ze stron.

A teraz to, na co czekaliście - efekt końcowy..
...........
..........
.........
........
.......
......
.....
....
...
..
.
Oto jak wygląda całość:
 Czyż nie jesteście mokrzy na sam widok takiej pysznej kromeczki? Czyż nie cieknie Wam ślinka? Do dzieła! GO VEGAN!

Plusy dania:
- szybkie
- proste
- tanie
- zrobisz je z zamkniętymi oczami
- zrobisz je mając jedną rękę
- zrobisz je, nawet będąc karłem
- keczup znajdziesz w każdej lodówce (np. współlokatorów, sąsiadów)
- SMACZNE!!!!!!!!!!
- WEGAŃSKIE!!!!!!!!!!!!!!
- ekonomiczne - po zrobieniu porcji dla jednej osoby, starczy składników jeszcze na wiele, wiele, wiele razy..

Ja wracam do opychania się, enjoy your life, pro-vegan-life!!!! (i sprzątania po wczorajszym deserze i jego efektach..)

Start i to z grubej rury

Wczoraj wieczorem po bardzo rowerowym dniu (rowerownia na skłocie, bike polo) dopadł mnie paskudny głód. Wraz z ziomkiem pojechaliśmy do sklepu po deser, po czym udaliśmy się na chawirkę celem zapełnienia brzuchów. Naszym łupem padło danie wykwintne i proste w swojej prostocie. Oto przepis:

puszka cieciorki (albo dwie; opcjonalnie fasolka albo groszek)
woreczek ryżu (można dwa ale góra trzy; opcjonalnie kasza)
buraczki ze słoika (słoik [na polecenie zasługują podsmażane "babuni" do nabycia w kerfie oraz chyba tesco])
 cebula (pół cebuli tak po prawdzie, pokrojonej dzień wcześniej - to bardzo ważne)
 czosnek granulowany (niestety z chin ale w proszku chyba innego nie ma)
ketchup (kuchenne koło ratunkowe, kiedyś poświęcimy mu cały post)

Gotujemy ryż do zmiękczenia, ale bez przesady. Gdy jest gotowy nakładamy na talerz. Obok ryżu nakładamy buraczki, oraz odsączoną cieciorkę. Całość posypujemy cebulą oraz czosnkiem granulowanym. Ketchupu wedle uznania .i włala!  Jak ktoś jest głodomorkiem jak my to polecamy zagryźć całość chlebkiem białym. Danie delikatne, proste, najlepiej smakuje jedzony przez większą ilość osób z jednego talerza.

Czyż nie wygląda świetnie?!

VEGAN OK?!

No i na koniec po ciężkim wieczorze przy gotowaniu należy się deser a'la andrzej wąs.

Już niedługo więcej przepisów przy których nie upierdzielicie więcej niż jeden garnek!
Dzielcie się z nami Waszymi prostymi veganskimi potrawami.
Ilość - nie jakość!